Już w niedzielę czekają nas wybory parlamentarne w Niemczech. To nasz najważniejszy partner ekonomiczny, z którym polską gospodarkę łączą nierozerwalne więzi. Co prawda w okresie deglobalizacji Polska zaczęła częściowo korzystać z pewnych słabości niemieckiej gospodarki, jednak nadal koniunktura w wielu polskich branżach jest ściśle powiązana z sytuacją w przemyśle niemieckim. Warto więc zastanowić się, jak wyniki wyborów w Niemczech wpłyną na naszą gospodarkę i portfele. Tym bardziej, że choć niemiecki model gospodarczy ma poważne problemy, to indeks DAX osiąga ostatnio kolejne rekordy wszechczasów.
W przypadku Niemiec mamy do czynienia z paradoksem: nie brakuje im zasobów ekonomicznych ani know-how, ale wyczerpujący się model gospodarczy i niepewność hamują wzrost oraz utrudniają wyjście z kryzysu. Aby powrócić na ścieżkę rozwoju, Niemcy potrzebują pilnego programu naprawy gospodarczej. Niestety, sondaże pokazują, że wyborcy kolejny raz mogą wybrać status quo, a do przeprowadzenia prawdziwych reform może zabraknąć odpowiedniej większości w nowym Bundestagu.
Z punktu widzenia rynków finansowych wybory do Bundestagu w 2025 roku są już w dużej mierze uwzględnione w obecnych wycenach akcji. Inwestorzy od miesięcy śledzą wydarzenia polityczne, a rynki reagują z wyprzedzeniem, nie czekając na sam dzień głosowania. Zgodnie z sondażami CDU/CSU wyraźnie prowadzi, podczas gdy na drugie miejsce może zająć AfD. SPD z Zielonymi walczą o trzecią pozycję. Liberalna FDP, Lewica i BSW walczą natomiast o przekroczenie progu 5 proc.
W kontekście powyższego kluczowe będą trzy kwestie: jak dobrze wypadnie CDU/CSU, z kim partia ta utworzy koalicję oraz czy jeden koalicjant wystarczy do sformowania rządu. Ponieważ Friedrich Merz wyklucza współpracę z AfD, prawdziwie ekscytujące mogą być dopiero kolejne wybory – zwłaszcza jeśli poparcie dla AfD będzie dalej rosło. W krótkiej perspektywie największy wpływ na rynki wywołałby niespodziewany wynik wyborów lub przedłużające się negocjacje koalicyjne. W dłuższej perspektywie jednak większe znaczenie mają czynniki makroekonomiczne, takie jak stopy procentowe, inflacja i globalna koniunktura.
W tygodniu poprzedzającym wybory do Bundestagu indeks DAX bije rekord za rekordem, podczas gdy niemiecka gospodarka wciąż tkwi w recesji. Ta rozbieżność wynika z faktu, że spółki wchodzące w skład indeksu DAX generują lwią część przychodów za granicą – na rynkach, gdzie sytuacja gospodarcza (np. w USA, Chinach, Francji czy Polsce) jest lepsza niż w Niemczech. Globalne koncerny, takie jak SAP, Siemens czy Infineon, korzystają z megatrendów w obszarach digitalizacji, automatyzacji i odnawialnych źródeł energii.
Bardziej miarodajny obraz kondycji niemieckiej gospodarki dają indeksy MDAX i SDAX, w których skład wchodzą głównie średnie przedsiębiorstwa – mocniej powiązane z rynkiem krajowym. To właśnie tam znacznie wyraźniej widać słabość gospodarki. Oba indeksy notowane są dużo poniżej historycznych szczytów i w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy osiągnęły jedynie ułamek stóp zwrotu zanotowanych przez DAX.
Jednocześnie należy podkreślić, że Niemcy – w porównaniu z innymi dużymi gospodarkami światowymi – pozostają relatywnie nisko zadłużone. Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Japonia, Włochy, Francja i Kanada zmagają się z długiem publicznym przekraczającym 100 proc. PKB. Tymczasem zadłużenie Niemiec ma w tym roku wynieść 62,7 proc. PKB, a w przyszłym roku spaść do 61 proc. To tylko nieznacznie więcej niż w Polsce, gdzie na koniec 2024 roku dług publiczny kształtował się na poziomie około 55 proc. PKB.
W efekcie Niemcy wyróżniają się na tle innych krajów stosunkowo niskim poziomem długu, a co więcej są jedynym państwem w naszym porównaniu, w którym zadłużenie państwa spada w ciągu ostatnich 20 lat. Stanowi to bufor bezpieczeństwa i daje możliwość pobudzenia gospodarki. Nie chodzi jednak o niekontrolowany wzrost długu, lecz o przemyślane wykorzystanie środków, co może zapewnić trwały wzrost. Dużym wyzwaniem dla Niemiec jest starzejąca się infrastruktura. Do 2030 roku tylko na drogi, mosty i kolej potrzeba około 372 miliardów euro. Tego typu inwestycje wspierają wzrost, tworzą miejsca pracy i zwiększają atrakcyjność Niemiec jako miejsca lokowania biznesu.
Polscy inwestorzy powinni z uwagą przyglądać się wynikom wyborów w Niemczech, zwłaszcza jeśli okażą się one znacząco inne od sondażowych prognoz. Obecne wskazują na najbardziej prawdopodobny scenariusz w postaci wyraźnego zwycięstwa CDU/CSU i koalicyjnego rządu tej partii z SPD. Niemcy mają już długą historię takich koalicji, które jednak rzadko prowadzą do głębokich reform. Po wyborach możemy się też spodziewać długiego okresu negocjacji i formowania programu rządu – co również warto obserwować. Kluczowe pozostaje też pytanie, czy Niemcy nadal będą stawiać wyłącznie na odnawialne źródła energii, czy też zmienią politykę wobec energetyki jądrowej. Wysokie ceny energii wciąż stanowią bowiem poważne obciążenie dla niemieckiego przemysłu.